sobota, 6 czerwca 2015

Prezes PiS szykuje ustrój prezydencki



http://www.newsweek.pl/g/i.aspx/670/0/newsweek/634620603972630000.jpg   
   
Po ostatnich wyborach zagotowało się pod czachami starszych panów. Jedni chcą z byłego prezydenta zrobić premiera, inni marzą o ustroju prezydenckim. Pomysł prezesa PiS
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/prawnicy-slowa-szefa-pis-o-dymisji-premiera-in-blanco-nie-maja-umocowania-w/zzqy4h
zasługuje jednak na uwagę. Nadchodzą bowiem ciężkie czasy, nie tylko dla Platformy (zbliża się PiS!), ale i dla Polski (wojna na Ukrainie), UE, a nawet całego Świata. W tym kontekście nie ma miejsca dla dwuwładzy wykonawczej, gdzie premier i prezydent, będą sobie wydzierali stołki i samoloty, ku ogólnej uciesze „ciemnego luda”.

System parlamentarny nie sprawdził się, i nie ma szans na trwanie w obecnej postaci, to także problem wszystkich cywilizowanych państw na świecie. System prezydencki też nie jest najlepszy, bo widać jak finansjera, mafia i biznes potrafią kręcić nawet najpotężniejszymi władcami na naszym globie. W tym drugim rozwiązaniu jest jednak nieco więcej plusów. Pamiętamy jak prezydent L. Kaczyński debatował w UE co chwila konsultując się z bratem premierem. Wyglądało to komicznie i ośmieszyło Polskę, głównie obu braci. Pomysł prezesa PiS, aby podnieść rangę prezydenta poprzez możliwość odwoływania gabinetu i ośrodków władzy wykonawczej, jest godny rozważenia, tak samo jak zlikwidowanie tego stanowiska i powrót do systemu parlamentarnego.

Na ogół państwa dostosowują systemy do kwalifikacji i kompetencji tych co objęli władzę w klimacie wiatru historii, zamachu stanu, lub radykalnych zmian. Także wszystkie Konstytucje Rzeczypospolitej Polski były krojone na miarę tych, którzy zapoczątkowali transformację systemową, chociaż później nie zdołali utrzymać władzy. Po Konstytucji 3 Maja upadła Rzeczpospolita, Piłsudski „zdążył” umrzeć, Jaruzelski władzę oddał, Wałęsa władzy nie utrzymał, a Kwaśniewski o Konstytucję się nie upominał. To powinno ostrzec przed wszelkim majstrowaniem przy tym najwyższym akcie ustawodawczym.Warto jednak pomyśleć, co by było gdyby prezydent mógł z własnej inwencji powoływać i odwoływać gabinet?

Czy obecny prezydent A. Duda jest w wystarczającym stopniu reprezentantem narodu?

Uprawnionych do głosowania w maju 2015 r. było ok. 30 mln. 688 tys. osób. W pierwszej turze, bo tylko te wyniki można liczyć do realnego poparcia (druga tura to efekt dynamiki wyborczej), do urn poszło 14 mln. 899 tys, obywateli, z czego ok. 5 mln. 179 tys. zagłosowało na A. Dudę. To stanowi 34,76% tych, którzy poszli do wyborów, ale już tylko ok. 16,87% wszystkich obywateli uprawnionych do głosowania, i oznacza, że tylko co piąty uprawniony Polak zagłosował na obecnego prezydenta, a pozostali głosowali na innych lub po prostu wybory i prezydenta mieli w ciemnej dziurze, tak jak przystało na „ciemnego luda”.

Nietrudno zauważyć, że jest to wynik: a/ gorszy od wyników uzyskanych przez Wałęsę i Kwaśniewskiego, i b/ wynikający ze zmniejszonej frekwencji. To podsuwa pomysł, aby wykorzystać

efekt „głosowania nogami przez wyborców”.

Załóżmy, że frekwencja w wyborach prezydenckich wynosi: 1/ do 30% – prezydenta z listy pierwszych trzech, sklasyfikowanych po wyborach, wybiera Zgromadzenie Ogólne, 2/ 30-50% – prezydent z dotychczasowymi uprawnieniami, 3/ 50-75% – liczba parlamentarzystów zostaje zmniejszona o połowę, 4/ powyżej 75% – likwidacja parlamentu i rozpisanie nowych wyborów.

Wyniki uzyskane w wyborach prezydenckich można by „skorygować nogami” w wyborach parlamentarnych, i tak: 1/ do 30% – likwidacja parlamentu, 2/ 30-50% – reaktywacja parlamentu w podstawowym składzie, 3/ 50-75% – ograniczenie funkcji prezydenta do czynności reprezentacyjnych, 4/ powyżej 75% – zakończenie kadencji prezydenta i wybór nowego przez Zgromadzenie Ogólne.

Nieco bardziej skomplikowana ordynacja wyborcza daje jednak olbrzymie korzyści, z których najważniejsze to: 1/ Poddanie władzy ocenie wyborców, 2/ Skuteczne uniemożliwienie zawierania nielegalnych kontraktów przedwyborczych, 3/ Możliwość przeciwdziałania powstaniu „IV RP”, i 4/ Znaczne ograniczenie tworzenia mafii, powiązań biznesowych, i sieci „znajomych króliczka”.
Czy jednak o to – czyli o oczyszczenie i uporządkowanie struktur demokratycznych – chodzi prezesowi PiS? Bardzo wątpliwe.

Oczywistym jest też, że nie można pozostawić wolnego dostępu do kandydowania na stanowisko prezydenta, wszystkim chętnym, którzy uzyskają podpisy 100 tysięcy obywateli, bo nawet mityczny „pucybut amerykański”, aby zostać prezydentem, musiał pokonać długą drogę awansów poziomych i pionowych. Przykładową „rodzimą ścieżkę awansów” przedstawiłem w poście:
http://antypolitykx1.blogspot.com/2015/05/zanim-pojdziesz-do-urny-aby-wybrac.html#comment-form
W tym miejscu warto tylko nadmienić, że prezydent RP, aby mógł sprawnie współpracować z podległymi instytucjami i osobami sprawującymi najwyższe funkcje w państwie, powinien także posiadać odpowiednie kwalifikacje, predyspozycje, doświadczenie, i autorytet osobisty.

Trudno więc zaprzeczyć, że w przypadku dr. prawa wskazanym by było kontynuowanie kariery naukowej aż do osiągnięcia tytułu profesorskiego, i wybieralnego stanowiska (prezes sądu, sędzia SN, dziekan wydz. prawa, itd.). Także wiceminister sprawiedliwości, czy podsekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta to kilka szczebli na drabinie kariery zawodowej za mało, pomijając już fakt, iż nie są to stanowiska wybieralne. Kariera polityczna jest chyba największym minusem obecnego prezydenta elekta, który nie był nigdy nawet wicemarszałkiem, ani wiceprezesem partii. Reasumując należy przyjąć, że jest to najsłabszy kandydat jaki do tej pory wygrał wybory prezydenckie. Pozostaje mieć nadzieję, że będzie najlepszym prezydentem RP, czego osobiście życzę.
.

środa, 20 maja 2015

Partie się rodzą, moc truchleje ...

Coraz więcej byłych, a także obecnych, „cielebrytów” po wyjściu z knajpy „U Sowy”, albo z innych tego typu podziemi, postanawia założyć nową partię. Pomysł taki sobie, bo czego jak czego, ale partii, tych prawdziwych, u nas nie za wiele, a jak już są, to okazuje się, że głównie poza parlamentem. Z litości nie będę już wymieniał po nazwisku niedoszłych jeszcze ojców założycieli, bo szkoda czasu i zachodu, wystarczy sygnał, że do startu szykuje się pięć nowych partii zrzeszających kupę, taką prawdziwą śmierdzącą kupę byłych skompromitowanych polityków, którzy nawet cielebrytami już nie są.

Wśród „łoćców założycieli” pojawiają się także ludzie godni, poważni, i jeszcze szanowani, ale nie o nich chodzi, bo nawet jak partie powstaną to rządzić będzie, jak zwykle, k… dziad i złodziej. Jak dotąd bowiem żadna z partii powstałych bez pomocy służb specjalnych, i dopływu lewej kasy, nie utrzymała się na politycznej scenie więcej niż 1 do 2 kadencji. I tak sobie myślę, że może warto tym ludziom, przecież nawet profesorom różnych nauk przypomnieć, chociażby tylko z pomocą Wikipedii (poniżej tym kolorem), czym są partie polityczne. Otóż:

Partia polityczna to dobrowolna organizacja społeczna o określonym programie politycznym, mająca na celu jego realizację poprzez zdobycie i sprawowanie władzy lub wywieranie na nią wpływu. Z etycznego punktu widzenia trudno więc organizacją społeczną nazwać grupę byłych wypasionych cielebrytów, przeważnie wicepremierów, ministrów i posłów, którym już wielokrotnie podziękowano za ich działalność polityczną. Ale kto by się tym przejmował? Jest więc szansa, że do ław sejmowych przymierzą się nowe partie w ilości: 2 lewicowe, 1 prawicowa, i 1 nie wiadomo jaka, ale na pewno rozrywkowa. Będzie więc wesoło, bo pojawią się (albo i nie!) godni następcy Rewińskiego, Pietrzaka, Rossa i innych, znani głównie z tego, że pociesznie gibają się na scenie, rozśmieszając przyszły elektorat.

Partie polityczne są organizacjami o charakterze członkowskim (są korporacjami). Współcześnie partie są dobrowolnymi organizacjami zrzeszającymi obywateli świadomych wspólnoty swych interesów i poglądów i skłonnych do zdyscyplinowanego zabiegania o ich realizację przez zdobywanie i sprawowanie władzy państwowej. Wynika stąd, że rolą tych właśnie organizacji jest konsolidacja, i reprezentowanie – w drodze demokratycznych wyborów – interesów określonej grupy społeczeństwa. Wydaje się więc, że to nie knajpa, czy kanapa, powinny być miejscem zakładania partii politycznych, ale środowisko w którym dochodzi do zderzenia interesów lokalnych władz z interesami lokalnych pracowników, mieszkańców, itp. To tu, a nie w zaciszu gabinetów, powinny wykluwać się programy polityczne.

Demokratyczne systemy są tym bardziej funkcjonalne, im lepiej partie: …  c/ są zdolne do kojarzenia rywalizacji o władzę i wpływy w państwie i międzypaństwowych instytucjach, z umiejętnością negocjowania, zawierania kompromisów, współdziałania w kwestiach, w których interesy szerszych odłamów społeczeństwa bądź całego narodu są zgodne. No i mamy w ten sposób kompendium wiedzy, z której, jak dotąd, nie potrafimy lub nie chcemy korzystać. W efekcie następuje całkowite zerwanie oczekiwań członków danej partii z dążeniami jej liderów i komplikacje podobne do obecnych. To tyle teorii.

Czy zatem w praktyce możliwe jest, że ponownie „z kapelusza” wyskoczą nam liderzy, którzy założą kanapowe stowarzyszenia, albo nawet partie, potem dobiorą sobie, „według wzrostu i zarostu”, baronów w poszczególnych województwach, a baronowie rozpoczną zaciąg do potulnego elektoratu wyborczego? Oczywiście, że tak, jest to możliwe, i to jeszcze wiele razy. Bo komu przyjdzie do głowy, że nowe programowo partie powinny tworzyć się od dołu, czyli np. w dzielnicach biedy, gdzie w prawie stuletnich kamienicach, często jeszcze nie skanalizowanych, mieszkają najbiedniejsi?

Nikt też nie wpadnie na pomysł, aby partie – a nie związki zawodowe, które dbają tylko o siebie – zakładać w miejscach pracy, przed urzędami pracy wypełnionymi bezrobotnymi, w poczekalniach i szpitalach zapełnionych chorymi oczekującymi na pomoc, a nawet w szkołach i uczelniach, które nie mają nic do zaoferowania poza sprzedaniem „papierów na nikomu niepotrzebną mądrość”. Nadal więc „ciemny lud” będzie siebie dopasowywał do tego polityka, który najwięcej „nawija makaron na uszy”. A, że kukizów nam nie brak to będzie „goło i wesoło”…


https://pragaprzewodnik.files.wordpress.com/2010/05/dost-bylo-kokotu1.jpg?w=450&h=438
.


czwartek, 7 maja 2015

Zanim pójdziesz do urny, aby wybrać prezydenta ...



Największy polski koncern mendialny, kilka dni temu, na witrynie swojej spółki córki, na stronie:
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/sondaz-dlaczego-zyskuje-kukiz-a-traci-komorowski/87e6p6
opublikował niewiadomego pochodzenia tabelę.

http://ocdn.eu/images/pulscms/Mjc7MDMsMzE0LDAsMCwxOzAzLDAsMmY4LDAsMTswYywxZDc0Y2I0MTcwNTk1MDQzNjYyOWNhYmQ2MDZmNTBmNiwxLDAsNiww/04050df1ccc639b29626b15d9a679e17.jpg

Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że tabela wygląda na bezceremonialnie dedykowaną t.zw. „ciemnemu ludowi”, który to lud ma ją przeczytać, a potem iść na wybory, i zagłosować na tego tam naj, naj, naj … 

Przyjrzyjmy się więc o co chodziło autorom wspominanej tabeli. W rubrykach: „wzbudza moje zaufanie”, „patriota”, „uczciwy”, „Rozsądny, umiarkowany”, itp. pojawiły się największe różnice w ocenie. Tych, którzy pamiętają anegdotę o tym, że „pies i jego właściciel mają statystycznie po trzy nogi” zapewne nie zdziwi skąd się wzięły takie różnice. Podstawowym błędem jest bowiem ocenianie osób na tle zupełnie nieporównywalnych środowisk. Bo czy to, że np. cechę „uczciwość” prezydentowi przypisało aż 48% badanych, a tylko 2% A. Jarubasowi może oznaczać, że Jarubas jest nieuczciwy? Podobnie jest z cechą „Rozsądny, umiarkowany”, skoro pan prezydent wyrzeka się wszelkich kontaktów ze „złym Putinem” i pomimo tego osiąga 58% poparcia, to M. Ogórek deklarująca chęć zgody i nawiązania kontaktu z Putinem powinna zamiast 3% osiągnąć 300% poparcia!

Jeszcze gorzej wygląda kwestia „Kompetentny polityk (profesjonalista)”, bo kompetencje to zestaw umiejętności miękkich i twardych. Miękkie zostawiamy, bo autor tabelki zapewne już wymięknie przy kompetencjach twardych. Otóż kompetencje twarde to np. wg Wikipedii „… cechy konkretne, mierzalne, niezbędne do wykonywania danej pracy. Można je potwierdzić dyplomami, certyfikatami, świadectwami… lub podczas kolejnych etapów procesu rekrutacyjnego. Do tej grupy kompetencji zaliczamy przede wszystkim posiadaną wiedzę i umiejętności. Cechy te podlegają możliwości rozwoju poprzez naukę, udział w szkoleniach i kursach …”

No i cóż tu dodać? Z wielkim „bulem” i bez „nadzieji” na lepsze, trzeba przyznać, że nieweryfikowany niczym dyplom historyka, a więc i humanisty, posługującego się sztuką pisania jak wyżej, można o kant d... potłuc. W porównaniu do kandydatów, będących wykładowcami na uczelni, legitymujących się doktoratami, kwalifikacje pana Prezydenta można ocenić dokładnie w odwrotnej proporcji. O pozostałych elementach tabeli zamilczę, bo urąga to nawet inteligencji „ciemnego luda” z jakiegoś afrykańskiego plemienia.

Aby jednak nieco poprawić nastrój, to już tylko nadmienię, że rubryka „Silnie związany ze swoją partią” powinna stać się przedmiotem analizy sędziów Trybunału Stanu, bo urzędujący prezydent, który miałby osiągać prawie najwyższe notowania w zakresie powiązań z jakąkolwiek partią, to prezydent słaby, bezwolny, ulegający manipulacjom partyjnym, i rażąco naruszający zasadę bezstronności. Niemniej jednak kilka wymienionych cech charakterologicznych warte jest bliższego omówienia. Ale nie będę tego robił, bo skoro założenia tabeli są do dupy, to i reszta to h.., d... i kamieni kupa.

Trudno w tych warunkach nie oprzeć się pokusie opublikowania tabeli, jaką dla własnych potrzeb skonstruowałem już dwa miesiące temu. Wiadomo, że pomimo istnienia coraz precyzyjniejszych narzędzi do oceny psychospołecznej sylwetki kandydatów na kluczowe stanowiska w państwie, jak dotąd nie wymyślono skutecznego sposobu na ocenę tych kluczowych umiejętności, niewymiernych i trudnych do precyzyjnego oszacowania. Jedynym wiarygodnym miernikiem pozostaje ocena na danych stanowiskach pracy, np. takich jak na poniższym wykazie stanowisk:


W klasycznych systemach demokratycznych podział władzy w państwie, oparty na tradycyjnym Monteskiuszowskim trójpodziale, powinien wyglądać mniej więcej tak jak na przedmiotowym „Schemacie aplikowania na stanowisko Prezydenta RP”. Jednak w państwie, zafundowanym nam przez Sp. ZOO „Solidarność”&Co, gdzie h… d… i kamienie, a do klasyki daleko, rządy dusz teoretycznie trzyma władza ustawodawcza i wykonawcza, w praktyce zarządzana pospołu przez b. premiera i lokalne układy mafijne. Władzy sądowniczej – a więc tej, która np. urzędującego prezydenta USA za banalne kłamstwo o cygarze w odbycie stażystki przeczołgała przed sądem – pokazano „gest Kozakiewicza”.

Zanim jednak do tego doszło długo zastanawiano się jak PRL-owską władzę przekazać w ręce HWK (h… wie kogo) i wreszcie wymyślono system „parlamentarno-gabinetowy”. W założeniach podział władzy miał się rozkładać równomiernie pomiędzy prezydentem i premierem, przy czym pozostawienie t.zw. „resortów prezydenckich” miało dawać prezydentowi lekką przewagę na międzynarodowej scenie politycznej. Niestety w 1990 r. prezydentura poszła się p…..lić w ręce tego co to „nie chcem, ale muszem”. Nowy pan „prezydęt” – n.b. wzorując się na Piłsudskim – zapragnął dokonać zamachu stanu. Na szczęście jednak skończyło się na „chcem, ale nie mogiem”, czyli na t.zw. „obiadku drawskim”.

Po doświadczeniu drawskim w konstytucji z 1997 r. po cichu zlikwidowano „resorty prezydenckie”, a później także zmieniono usytuowanie sądów i trybunałów (połączenie „1″ na schemacie w kółku). Władzę sądowniczą generalnie podporządkowano (na schemacie „2″ w kółku) parlamentowi i rządowi, co dało niezwykle opłakane skutki odczuwalne we wszystkich gałęziach gospodarki narodowej zapoczątkowując oligarchizację władzy i tworzenie struktur mafijnych. Nie jest to jedyny błąd jakiego w ponad 25 letnim tworzeniu niepodległego państwa Polskiego do tej pory celowo nie zdołano naprawić. Może więc zobaczmy jak by to było pięknie, gdyby państwo funkcjonowało na normalnych, a nie mafijnych układach.

Nie ulega wątpliwości, że stanowisko Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej powinno być ukoronowaniem konglomeratu wszelkiej działalności społecznej, zawodowej, i politycznej, a do pretendowania, tak jak w ważnych i odpowiedzialnych zawodach, powinny upoważniać wyłącznie ściśle określone cechy, umiejętności, oraz nabyte doświadczenie poparte akceptacją środowiska. To raczej oczywiste. Trudno więc zrozumieć, dlaczego rejestrowano w przeszłości, i obecnie kandydatów zupełnie przypadkowych, nie posiadających kwalifikacji nawet do pełnienia funkcji odźwiernego w pałacu prezydenckim, czy chociażby „strażnika żyrandola”.

Wydaje się, że zgodnie ze „schematem aplikowania” j.w. kandydaci na stanowisko prezydenta powinni pełnić, przez okres np. min. 3 lat, najwyższe funkcje (lub być zastępcami) w takich np. instytucjach jak: Parlament, Trybunały, Prokuratura Generalna, czy Rada Ministrów. W specyfice polskiej, aby zbytnio nie ograniczać dostępu (wszak demokracja zobowiązuje!), prawo do kandydowania należało by przyznać także: Szefom Specsłużb, Rzecznikom Praw, Przewodniczącym Krajowych Wiodących Związków Zawodowych, liderom partii parlamentarnych, oraz przewodniczącym instytucji wybieralnych przez sejm.

Oczywiście określona ścieżka awansu zawodowego powinna także obowiązywać na niższych stanowiskach, bo przecież normalnym powinno być, że np. na stanowisko szefa NIK powołuje się osobę, która w tym obszarze zagadnień, w okresie co najmniej kilkunastu lat, uzyskała najwyższe kwalifikacje teoretyczne i praktyczne, a nie zasłużyła się np. wyłącznie obrzucaniem prezydenta RP jajkami. Podobnie wygląda sprawa z szefem CBA, gdzie wykształcenie tylko historyczne powinno upoważniać najwyżej do bycia portierem. O pozostałych „styropianowych fachowcach” nie warto nawet wspominać.

Jak widać z załączonej na wstępie tabeli „Schemat aplikowania na stanowisko Prezydenta RP” wśród ok. 80-90 zajmujących najwyższe stanowiska w państwie zaledwie kilkoro osób posiada właściwości i umiejętności w minimalnym stopniu gwarantujące wypełnianie obowiązków prezydenta średniej wielkości kraju europejskiego. Niestety, te właśnie osoby – a są to głównie profesorowie prawa, zajmujący stanowiska rzeczników prawa, przewodniczących trybunałów, i prezesów sądów, lub profesorowie ekonomii wykładający na zagranicznych renomowanych uczelniach – o kandydowaniu nawet nie myślą.

Z powyższej tabeli wynika także, że obecni kandydaci: Komorowski, Palikot i JKM w rankingu kandydatów mogliby otrzymać dodatkowe ilości punktów wynikające z pełnienia funkcji marszałka, lub prezesa partii parlamentarnej. Mogliby, ale czy historyk pasjonujący się łowami i chęcią zdobycia pistoletu (z którego mógłby zabić PRL-owskiego milicjanta) to wystarczająco dobry kandydat na parlamentarzystę, ministra obrony, marszałka sejmu i prezydenta? Czy założyciele jednosezonowych partii kanapowych powstałych nie w wyniku powszechnych wyborów, ale po rozpadzie, to kandydaci jeszcze reprezentujący kogokolwiek? Na te i inne pytania spróbuję odpowiedzieć w kolejnym poście.

A zatem „ciemny ludzie” nie zastanawiaj się nad wyborem kandydata, kogokolwiek wybierzesz to i tak nie będzie to miało żadnego znaczenia. Możesz przecież nadal wybierać tylko pomiędzy dżumą i cholerą. Możesz też „zagłosować nogami” i nie iść na wybory, możesz też iść i poprzekreślać, a nawet podrzeć co tylko zechcesz, nawet swoją koszulę, możesz nawet stoły powywracać do góry nogami, możesz nawet zawyć z bezsilności i flaki sobie wypruć na miejscu, ale tej władzy to wisi i powiewa. Ta waaadza, władzy raz zdobytej nie odda nigdy. I nie narzekaj, wcześniej widziałeś co wybierałeś …

piątek, 17 kwietnia 2015

Ranking kandydatów na prezydenta cz. 2


Zubożała od zeszłorocznych sfałszowanych wyborów PKW, pozbawiona systemów informatycznych, wydała z siebie pierwszy komunikat o zarejestrowaniu 11 kandydatów na stanowisko prezydenta III RP. Przyjmując, że proces rejestracji kandydatów jest także jakimś wskaźnikiem kontaktów kandydata z potencjalnym wyborcą można uzupełnić powyższą "Tabelę klasyfikacyjną" dodając kandydatom w kol. 3 "Poparcie społeczne" następujące punkty: Duda /1,65 mln /16 /7 pkt. Komorowski  /0,6 /6 /3 pkt. Ogórek  /0,51 /5/3 okt. Jarubas  /0,45 /4 /3 pkt. Korwin-Mikke /0,2/2/1 pkt. Kukiz /0,2 /2 /1 pkt. Kowalski  /0,19 /2 /1 pkt. Palikot /0,15 /2 /1 pkt. Wilk Jacek  /0,15 /1 /0 pkt. Tanajno Paweł  /0,13/1/0 pkt. Braun Grzegorz  /0,13 /1/0 pkt. 



Legenda

Grupa I Skala ocen: 0-20
1/ Program (najważniejsze problemy społeczne, patriotyzm polski i unijny). Ta kolumna może się zmieniać w trakcie kampanii.
2/ Poparcie polityczne (rekomendacja partii koalicyjnej, ilość szabel w sejmie), ewentualne poparcie „niezdecydowanych”.
3/ Poparcie społeczne (wynik wyborów, syndrom „Tymińszczyzny”), ilość zebranych głosów do rejestracji, wynik wyborów,
4/ niezależność, apolityczność, racjonalizm (brak populizmu) rzetelność, odpowiedzialność, lojalność.

Grupa II Skala ocen: 0-10
5/ Wykształcenie, przyjęta skala: podst. 1, zawodowe 2, średnie 3, licencjat (absolut.) 5, studia 7, podypl 8, doktorat 9, profesura 10,
6/ Umiejętność organizacji i zarządzania dużymi zesp. ludzkimi (psychoocena, samokontrola)
7/ Predyspozycje (samowiedza, zdolność do uczenia się IQ, oczytanie, „otrzaskanie”, światopogląd, stałość w poglądach, wytrwałość w dążeniu do celu.
8/ Doświadczenie życiowe i zawodowe (stanowiska, funkcje społeczne wybieralne, zaufanie społeczne)
9/ Zrównoważenie emocjonalne (umiejętność dyskusji, samokrytyka, komunikatywność. wrażliwość społeczna)

Grupa III Skala ocen 0-5
10/ Stan psychofizyczny (stan zdrowia, odporność na stres, brak tremy, choroby przewlekłe)
11/ Reprezentacyjność (prezencja ogólna, fotogeniczność, medialność)
12/ Stan rodzinny singiel 1, rozwiedziony/a. 2, związek małżeński bezdzietny 3, pełna rodzina 5.



Kolejna odsłona w kampanii skłania do kilku uwag.

Ad. Kol. 1
Zastanawiająco wysokie notowania osiągnęli kandydaci skrajnych opcji lewicowych i prawicowych (Kukiz, JKM, Palikot, Ogórek, Braun). Przewodzący tej stawce G. Braun ma wprawdzie wyrazisty i długofalowy program gł. antykomunistyczny („a na drzewach zamiast liści…”), ale skrajność nie popłaca i prawdopodobnie nie uzyska dużego poparcia. Oportunistyczne programy prezentują natomiast kandydaci koalicyjni, wiadomo chodzi o utrzymanie stołków.

Ad. Kol. 4
Niesprawiedliwe wydaje się porównywanie niezależności kandydatów, bowiem dłuższy staż partyjny, i osiągane awanse pionowe i poziome sprzyjają silnemu uzależnieniu kandydata (vide Prezydent po wyborze melduje prezesowi partii wykonanie zadania). Jednak widać, że silne sylwetki potrafią prowadzić wojnę na najwyższych stanowiskach nawet we własnym obozie (Kwaśniewski – Miller, czy w mniejszym zakresie Wałęsa – Olszewski). Ze względów „higienicznych” wskazane by więc było, aby prezydent i premier, obecnego „teoretycznego państwa, gdzie h… d… i kamienie”, do czasu konstytucyjnego podziału zadań pochodzili z różnych obozów politycznych.

Ad. Kol. 5
W tej kolumnie wykształcenie potraktowano dość ogólnikowo, i nie ma to większego znaczenia, czy kandydat studiował politologię, czy np. polonistykę. W rzeczywistości jednak kierunek wykształcenia rzutuje na dalsze kolumny od 6 do 8. Preferowane wykształcenia to: politologia, dziennikarstwo, stosunki międzynarodowe, organizacja i zarządzanie, prawo, i ekonomia. Kierunki dyskwalifikujące to np.: filologia (historia, polonistyka, AWF, itp), nauki orientalistyczne, przyrodnicze, itp. niszowe.

Ad. Kol. 8
Kandydat o najbardziej oczekiwanym doświadczeniu to ideał skupiający wiele rodzajów pożądanej działalności, jak np. w obszarach: polityki, gospodarki, nauki, działalności społecznej i związkowej, prowadzenia firm na własnym rozrachunku, wykonywanych zawodów, itp.


W oczekiwaniu na dalsze odsłony głównych aktorów kampanii zapraszam Czytelników do wspólnej zabawy polegającej na konstruowaniu powyższej Tabeli klasyfikacyjnej.
.

niedziela, 5 kwietnia 2015

Wyrok na M. Kamińskiego wydał niezawisły sąd?


http://www.humor.sadurski.com/p1_materialy/MmRmNjZjZmYxN2Ew/big_1.jpg
W normalnym państwie skazanie szefów specsłużb za przekroczenie uprawnień w skali jaką zaprezentował M. Kamiński zapewne by nie wzbudziło większych kontrowersji w świetle przedstawionych dowodów. W nienormalnym, czyli „teoretycznym państwie, gdzie ch… d… i kamienie” wyrok wydany po upływie 8 lat jest wielce zastanawiający. Stan śledztwa nie mógł się zasadniczo zmienić, bo dowody z 2007 r. pozostały prawie takie same. Prawie, bo przecież nie żyje główna ofiara byłego szefa CBA.

Przede wszystkim jednak zmieniła się sytuacja prezydenta kandydującego do drugiej kadencji. Prezydent, który jeszcze kilka miesięcy zdecydowanie prowadził w sondażach, i wydawało się, że przebojem wygra w I rundzie, teraz ma problem. A więc zapewne chodzi o to, aby problem mieli też przełożeni Mariusza Kamińskiego, czyli Zbigniew Ziobro i premier IV RP Jarosław Kaczyński. A stąd już niedaleka droga do osłabienia pozycji największego konkurenta do prezydentury Andrzeja Dudy. 

Zapewne niektórzy Czytelnicy pamiętają jakie były oczekiwania i nadzieje wiązane z obaleniem IV RP. Odwołanie Kamińskiego z odchodzącego rządu, z polityki, i wyrzucenie go poza zakres uznawanych zasad moralno-etycznych, po postawieniu przed sądem, wydawało się tylko kwestią czasu. A jednak … Donald Tusk podjął ryzykowną grę przeciągnięcia Kamińskiego na swoją stronę, co omal nie skończyło się dymisją nie Kamińskiego, ale … premiera. Odstrzelenie odłożono „na zaś” i to zaś okazało się dniem dzisiejszym.

Cała sprawa właściwie nie zasługuje nawet na splunięcie, bo przecież władzy dość łatwo przychodzi manipulowanie wyrokami sądowymi, rzecz jednak w tym, że po raz pierwszy wyrok staje się wygodnym hakiem wyborczym, a stosowne organa – łącznie z prezydentem „stojącym na straży czegoś tam” – nawet nie próbują reagować. Reagują za to współuczestnicy zorganizowanej akcji prowokacyjnej. Mamy więc nowy temat zastępczy. Szkoda tylko, że nie daje się wyprowadzić zastępczych obu postsolidarnościowych partii, o zastąpić ich inną opcją polityczną.
.

wtorek, 24 marca 2015

Ranking kandydatów na prezydenta!


Kampania rozkręca się zgodnie z przewidywaniami. Po pierwszej wymianie ciosów - oczywiście wykluczając "kandydatów przyniesionych w teczkach przez postsolidarnościowe partie", nie widać jednak wyraźnego lidera kampanii. Kandydujący: Ogórek, Korwin, Kukiz co chwila zamieniają się miejscami na podium. Daleko w tyle niewątpliwy teoretycznie prymus, a właściwie prymuska Anna Grodzka, niestety bez poparcia społeczno - politycznego. Gdzieś tam w środku nieprzewidywalny i walczący o przeżycie Janusz Palikot. 


Nadal jednak kandydujący nie przedstawili spójnych i realnych programów, trwa więc wyścig na obietnice. Dlatego chciałbym zaproponować zabawę polegającą na przyłączeniu się do tworzenia tabeli klasyfikacyjnej "Wyścigu do wszech czasowego stolca prezydenckiego". Powyższą tabelę skonstruowałem w oparciu o opinie i dane dostępne w internecie, dlatego może być ona nieprecyzyjna i wymagająca skorygowania, o co chciałbym prosić Szanownych Czytelników. Tabela będzie aktualizowana w miarę rozwoju sytuacji i publikowana co jakiś czas, aby zorientować niezorientowanych. 



Legenda


Grupa I Skala ocen: 0-20
1/ Program (najważniejsze problemy społeczne, patriotyzm polski i unijny)
2/ Poparcie polityczne (rekomendacja partii koalicyjnej, ilość szabel w sejmie)
3/ Poparcie społeczne (wynik wyborów, syndrom "Tymińszczyzny")
4/ Niezależność, apolityczność, racjonalizm (brak populizmu) rzetelność, odpowiedzialność, lojalność. 

Grupa II Skala ocen: 0-10
5/ Wykształcenie, przyjęta skala: podst. 1, zawodowe 2, średnie 3, licencjat (absolut.) 5, studia 7, podypl 8, doktorat 9, profesura 10, 
6/ Umiejętność organizacji i zarządzania dużymi zesp. ludzkimi (psychoocena, samokontrola) 
7/ Predyspozycje (samowiedza, zdolność do uczenia się IQ, oczytanie, "otrzaskanie", światopogląd, stałość w poglądach, wytrwałość w dążeniu do celu. 
8/ Doświadczenie życiowe i zawodowe (stanowiska, funkcje społeczne wybieralne, zaufanie społeczne)
9/ Zrównoważenie emocjonalne (umiejętność dyskusji, samokrytyka, komunikatywność. wrażliwość społeczna)

Grupa III Skala ocen 0-5
10/ Stan psychofizyczny (stan zdrowia, odporność na stres, brak tremy, choroby przewlekłe)
11/ Reprezentacyjność (prezencja ogólna, fotogeniczność, medialność)
12/ Stan rodzinny singiel 1, rozwiedziony/a. 2, związek małżeński bezdzietny 3, pełna rodzina 5.


Jak widać, w moim subiektywnym spojrzeniu, wyścig wygrywa Anna Grodzka. Kandydat mendiów, pan prezydent Komorowski także wygrywa, ale tylko z outsiderem Marianem Kowalskim. No cóż, nigdy nie może być tak źle, aby nie mogło być jeszcze gorzej. Niech żywi (jeszcze!) nie tracą jednak nadziei, przyjdzie taki czas, że ostatni staną się pierwszymi. 
.

czwartek, 19 marca 2015

Kelner! Proszę nagranie profesjonalne!

http://s.tvp.pl/images/d/7/7/uid_d774a9cb6e92ea2dec8fd26748ebe92f1403192420735_width_800_play_0_pos_700_gs_0.jpg


Minął wrzesień, mijają kolejne miesiące, a śledztwu w sprawie podsłuchów u "przyjaciela" Sowy jak stało tak stoi. To może oznaczać, że prokuratorom nie uda się powiązać podsłuchów z obcym (czytaj: ruskim) wywiadem, nie da się też przypisać temu czynowi elementów szpiegostwa gospodarczego, czy nawet chęci odniesienia osobistego zysku, bo - jak wskazują doniesienia prasowe - wszystkie drogi prowadzą do prywatnych porachunków biznesmenów i najwyższych funkcjonariuszy państwowych. To by oznaczało, że maksymalny wymiar kary może nie przekroczyć nawet kary grzywny od kilkuset zł. do kilku tys. zł., no i h..., d..., i kamieni kupa. 


Obserwując wypowiedzi na temat podsłuchów można odnieść wrażenie, że dyskutanci nie bardzo wiedzą o czym mówią, i bezmyślnie mieszają różne wątki. Afera podsłuchowa rozgrywa się bowiem równolegle na kilku płaszczyznach: 1/ Cywilna, 2/ Karna 3/ Szpiegowska i 4/ Moralno - etyczna . Nie ulega wątpliwości, że organizatorzy podsłuchów dokonali czynu zabronionego Kodeksem Cywilnym jakim jest nielegalne podsłuchiwanie. Ale przecież w tym "tfurczym" dziele nie byli pierwsi:
http://s.tvp.pl/images/2/a/9/uid_2a9cb1807655113abc59a03d554867da1403516662048_width_800_play_0_pos_700_gs_0.jpg  


Oczywiście każdy z poszkodowanych może wystąpić z cywilnym pozwem, o ile potrafi i odważy się określić szkody na dobrach osobistych jakie poniósł. Z góry wiadomo, że nie zrobi tego nikt, bo sprawa nie nadaje się do włóczenia po sądach cywilnych. Na pewno nie zrobią tego podsłuchani funkcjonariusze państwowi, bo oni jakby sami, swoją niedbałością i nieroztropnością, przyczynili się do zaistniałej sytuacji. Raczej nie zrobią tego także byli funkcjonariusze państwa, n.b. byli prezydenci i premierzy RP, bo pranie brudów by było dla nich samobójstwem, 


Zresztą gdyby nawet podsłuchiwani wystąpili - co podobno niektórzy zrobili, lub zapowiedzieli, że zrobią - to taki stan prawny (pozew cywilny) nie upoważniał specsłużb do tak gorączkowych akcji jak aresztowanie, oraz przeszukiwanie osób i pomieszczeń redakcyjnych, ponieważ sprawcy publikując nagrania nie ukrywali swojego czynu, dodatkowo zobowiązali się do przekazania dowodów winy, oraz chronił ich immunitet dziennikarski. A więc wpadka państwa prawa. 


Ciągną się natomiast dwa pozostałe wątki, bo tylko za ich pomocą można by skutecznie ograniczyć rozmiar afery, a nawet całkowicie i na zawsze zamieść ją pod dywan. Niestety wątki mające prowadzić do tych co "piszą cyrylicą" nie prowadzą nigdzie, ale gdyby nawet udało się dowieść szpiegostwa, chociażby tylko gospodarczego (przecież żyjemy w państwie gdzie funkcjonuje "dajcie mi człowieka a paragraf się znajdzie", o czym świadczą areszty wydobywcze), to najwięcej oberwały by specsłużby. Wiadomo przecież, że przy zmianie rządu sprawcy zostaną uhonorowani, a może i nawet odznaczeni, za słuszną obywatelską postawę.   


W zawieszeniu pozostaje wątek karny. Wprawdzie biznesmeni przyznali się do "bliskich spotkań III stopnia" z najwyższymi funkcjonariuszami w państwie, ale wiadomo, że akurat te kontakty przyniosły miliarderom tylko straty. Także na poszlakach prawdopodobnie zakończyłoby się postępowanie w sprawie nacisków członków rządu na niezawisłe instytucje państwowe. Pewne nadzieje na przedłużenie śledztwa dają zaniedbania ze strony rządu i totalna bezradność specsłużb wobec szajki kelnerów.  Nie da się bowiem przemilczeć nagrań ujawniających pertraktacje szefa wszystkich specsłużb z Prezesem NBP w sprawie "dosypania" kasy na wybory. 


Jednak tutaj wszystkie ścieżki prowadzą najwyższych władz w państwie, i wiadomo, że upolitycznione Trybunały niczego nie orzekną. Widać więc sprawa podsłuchów dokładnie się zapętliła i wszyscy zainteresowani czekają na tego pierwszego, który się wychyli. Tak to bywa w naszym wymiarze niesprawiedliwości, że prawo karne, i cywilne, nie ma odwagi na wszczęcie odrębnego postępowania i woli czekać na poboczne rozstrzygnięcia. I chociaż w kampanii prezydenckiej pojawia się myśl o "pisaniu prawa od nowa" to jest to myśl wywołująca dreszcze na plecach tych, którzy liczą na przedawnienie. 


Nie poznamy więc prawdziwych faktów, chociażby dlatego, że są one niekorzystne dla władzy, a więc tym gorzej dla faktów. Władza nie widzi zresztą problemu w tym co nagrano, i kto kogo nagrał, a pierdołami typu, że ktoś wyraża się niecenzuralnie, nie będzie sią zajmowała, bo nie jest od krzewienia etyczno - moralnych zasad. No tak, cieszmy się, że żyjemy w systemie liberalno demokratycznym, bo w każdym innym, za zdradę polityki państwa i sprzeniewierzenie majątku narodowego groziła by śmierć nie tylko polityczna.   
.