sobota, 6 czerwca 2015

Prezes PiS szykuje ustrój prezydencki



http://www.newsweek.pl/g/i.aspx/670/0/newsweek/634620603972630000.jpg   
   
Po ostatnich wyborach zagotowało się pod czachami starszych panów. Jedni chcą z byłego prezydenta zrobić premiera, inni marzą o ustroju prezydenckim. Pomysł prezesa PiS
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/prawnicy-slowa-szefa-pis-o-dymisji-premiera-in-blanco-nie-maja-umocowania-w/zzqy4h
zasługuje jednak na uwagę. Nadchodzą bowiem ciężkie czasy, nie tylko dla Platformy (zbliża się PiS!), ale i dla Polski (wojna na Ukrainie), UE, a nawet całego Świata. W tym kontekście nie ma miejsca dla dwuwładzy wykonawczej, gdzie premier i prezydent, będą sobie wydzierali stołki i samoloty, ku ogólnej uciesze „ciemnego luda”.

System parlamentarny nie sprawdził się, i nie ma szans na trwanie w obecnej postaci, to także problem wszystkich cywilizowanych państw na świecie. System prezydencki też nie jest najlepszy, bo widać jak finansjera, mafia i biznes potrafią kręcić nawet najpotężniejszymi władcami na naszym globie. W tym drugim rozwiązaniu jest jednak nieco więcej plusów. Pamiętamy jak prezydent L. Kaczyński debatował w UE co chwila konsultując się z bratem premierem. Wyglądało to komicznie i ośmieszyło Polskę, głównie obu braci. Pomysł prezesa PiS, aby podnieść rangę prezydenta poprzez możliwość odwoływania gabinetu i ośrodków władzy wykonawczej, jest godny rozważenia, tak samo jak zlikwidowanie tego stanowiska i powrót do systemu parlamentarnego.

Na ogół państwa dostosowują systemy do kwalifikacji i kompetencji tych co objęli władzę w klimacie wiatru historii, zamachu stanu, lub radykalnych zmian. Także wszystkie Konstytucje Rzeczypospolitej Polski były krojone na miarę tych, którzy zapoczątkowali transformację systemową, chociaż później nie zdołali utrzymać władzy. Po Konstytucji 3 Maja upadła Rzeczpospolita, Piłsudski „zdążył” umrzeć, Jaruzelski władzę oddał, Wałęsa władzy nie utrzymał, a Kwaśniewski o Konstytucję się nie upominał. To powinno ostrzec przed wszelkim majstrowaniem przy tym najwyższym akcie ustawodawczym.Warto jednak pomyśleć, co by było gdyby prezydent mógł z własnej inwencji powoływać i odwoływać gabinet?

Czy obecny prezydent A. Duda jest w wystarczającym stopniu reprezentantem narodu?

Uprawnionych do głosowania w maju 2015 r. było ok. 30 mln. 688 tys. osób. W pierwszej turze, bo tylko te wyniki można liczyć do realnego poparcia (druga tura to efekt dynamiki wyborczej), do urn poszło 14 mln. 899 tys, obywateli, z czego ok. 5 mln. 179 tys. zagłosowało na A. Dudę. To stanowi 34,76% tych, którzy poszli do wyborów, ale już tylko ok. 16,87% wszystkich obywateli uprawnionych do głosowania, i oznacza, że tylko co piąty uprawniony Polak zagłosował na obecnego prezydenta, a pozostali głosowali na innych lub po prostu wybory i prezydenta mieli w ciemnej dziurze, tak jak przystało na „ciemnego luda”.

Nietrudno zauważyć, że jest to wynik: a/ gorszy od wyników uzyskanych przez Wałęsę i Kwaśniewskiego, i b/ wynikający ze zmniejszonej frekwencji. To podsuwa pomysł, aby wykorzystać

efekt „głosowania nogami przez wyborców”.

Załóżmy, że frekwencja w wyborach prezydenckich wynosi: 1/ do 30% – prezydenta z listy pierwszych trzech, sklasyfikowanych po wyborach, wybiera Zgromadzenie Ogólne, 2/ 30-50% – prezydent z dotychczasowymi uprawnieniami, 3/ 50-75% – liczba parlamentarzystów zostaje zmniejszona o połowę, 4/ powyżej 75% – likwidacja parlamentu i rozpisanie nowych wyborów.

Wyniki uzyskane w wyborach prezydenckich można by „skorygować nogami” w wyborach parlamentarnych, i tak: 1/ do 30% – likwidacja parlamentu, 2/ 30-50% – reaktywacja parlamentu w podstawowym składzie, 3/ 50-75% – ograniczenie funkcji prezydenta do czynności reprezentacyjnych, 4/ powyżej 75% – zakończenie kadencji prezydenta i wybór nowego przez Zgromadzenie Ogólne.

Nieco bardziej skomplikowana ordynacja wyborcza daje jednak olbrzymie korzyści, z których najważniejsze to: 1/ Poddanie władzy ocenie wyborców, 2/ Skuteczne uniemożliwienie zawierania nielegalnych kontraktów przedwyborczych, 3/ Możliwość przeciwdziałania powstaniu „IV RP”, i 4/ Znaczne ograniczenie tworzenia mafii, powiązań biznesowych, i sieci „znajomych króliczka”.
Czy jednak o to – czyli o oczyszczenie i uporządkowanie struktur demokratycznych – chodzi prezesowi PiS? Bardzo wątpliwe.

Oczywistym jest też, że nie można pozostawić wolnego dostępu do kandydowania na stanowisko prezydenta, wszystkim chętnym, którzy uzyskają podpisy 100 tysięcy obywateli, bo nawet mityczny „pucybut amerykański”, aby zostać prezydentem, musiał pokonać długą drogę awansów poziomych i pionowych. Przykładową „rodzimą ścieżkę awansów” przedstawiłem w poście:
http://antypolitykx1.blogspot.com/2015/05/zanim-pojdziesz-do-urny-aby-wybrac.html#comment-form
W tym miejscu warto tylko nadmienić, że prezydent RP, aby mógł sprawnie współpracować z podległymi instytucjami i osobami sprawującymi najwyższe funkcje w państwie, powinien także posiadać odpowiednie kwalifikacje, predyspozycje, doświadczenie, i autorytet osobisty.

Trudno więc zaprzeczyć, że w przypadku dr. prawa wskazanym by było kontynuowanie kariery naukowej aż do osiągnięcia tytułu profesorskiego, i wybieralnego stanowiska (prezes sądu, sędzia SN, dziekan wydz. prawa, itd.). Także wiceminister sprawiedliwości, czy podsekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta to kilka szczebli na drabinie kariery zawodowej za mało, pomijając już fakt, iż nie są to stanowiska wybieralne. Kariera polityczna jest chyba największym minusem obecnego prezydenta elekta, który nie był nigdy nawet wicemarszałkiem, ani wiceprezesem partii. Reasumując należy przyjąć, że jest to najsłabszy kandydat jaki do tej pory wygrał wybory prezydenckie. Pozostaje mieć nadzieję, że będzie najlepszym prezydentem RP, czego osobiście życzę.
.