czwartek, 27 listopada 2014

Zawsze jest winny komputer ...

Padł system informatyczny PKW! Dramat! Od ponad 40 lat komputery zaczęły się wdzierać do do biur i zakładów pracy wypierając całe armie "liczykrupów" w okularach i zarękawkach. Gdy komputery na początku lat 90' ub.w. zadomowiły się także w miejscach pracy na pozór nie mających nic wspólnego z cyfryzacją zaczął się dramat ludzki. Prawdopodobnie każdy z nas, zmuszony do klepania klawiatury, pamięta co się robiło, gdy w jakimś momencie komputer "nie chciał nas słuchać". Najczęściej, aby nie wydało się, że coś zepsuliśmy, zwalało się wszystko na komputer. 


I nic to, że informatyk po przejrzeniu np. "historii zdarzeń" wiedział co "gdzie, jak i kiedy" się działo, bo informatyk to też człowiek i jemu też się to samo zdarzało. Okazuje się, że po prawie 4 dziesięcioleciach nic się nie zmienia. W czasie wyborów bowiem wszystko było O.K. tylko ten cholerny komputer, a właściwie nawet cały system informatyczny spowodował, że zawalił się cały domek z kart. Domek z kart w zasadzie budowany na jednej fałszywej definicji, że karta to broszurka złożona z kilku ... kart. Oczywiście potem - aby zakryć najważniejszą wpadkę - posypały się inne argumenty, i kontry, ale fakt pozostaje faktem. 


Co się zmieniło po upływie tygodnia od zakończenia wyborów? Właściwie nic. PKW nadal nie panuje nad sytuacją i gubi się nawet podczas ogłaszania oficjalnych komunikatów, testowany system informatyczny nadal nie drukuje zbiorówek, kodeks wyborczy nadaje się do poprawienia, winni dopuszczenia wadliwych instrukcji i kart do głosowania nadal działają, itd., itd., ... Prezydent odbywa kolejną naradę z konstytucjonalistami, ale wynika z niej totalna bzdura jakoby nie było możliwości nie tylko powtórzenia zmanipulowanych wyborów. ale chociażby poprawienia wadliwego kodeksu wyborczego. No cóż, mylić się jest rzeczą ludzką, ale trwać w błędzie to już grzech wielki ...



http://i.iplsc.com/-/00012N6X6UQ4EPBG-C209.jpg

 
W takim stanie wchodzimy w drugi etap wyborów, etap ważniejszy w sensie procedury wyborczej, bo będziemy głosować nie na osoby znane z bezpośredniej działalności, ale na osoby znane z przebiegu kampanii wyborczej. Można więc spodziewać się, że części wyborców te kandydatury nie spodobają się. A tymczasem nadal nie ma systemu umożliwiającego analizę t.w. "głosów nieważnych". Wyborca totalnie nieświadomy, który np. myśli, że w kraju nadal panuje Gomułka, a władzę ma PZPR jest traktowany na równi z wyborcą któremu nie przedstawiono rzeczowej oferty, i który zdecydował się na świadome oddanie głosu nieważnego.     


Całości dopełnia nieodpowiedzialna postawa najważniejszych osób w państwie - od prezydenta i premiera RP, poprzez sędziów sądów i trybunałów, aż do liderów partyjnych - które zamiast tonować sytuację, i próbować oceniać przyczyny powstałych nieprawidłowości próbują zakrzyczeć i zatupać wszelkie nieprawidłowości. Wydaje się, że bezpowrotnie stracono czas pomiędzy I a II etapem wyborów, który można było wykorzystać dla usunięcia chociażby najpoważniejszych błędów zawartych w kodeksie wyborczym.    


Nie ulega przecież wątpliwości, że kodeks wyborczy jest wysoce wadliwy (dla przykładu podaję jeden z 6 artykułów jakie moim zdaniem powinny być niezwłocznie poprawione). 
Art. 230.
§ 6. Przewodniczący okręgowej komisji wyborczej przekazuje niezwłocznie dane z protokołu dotyczące liczby głosów ważnych i głosów ważnych oddanych na każdą listę kandydatów oraz liczbę głosów ważnych oddanych na poszczególnych kandydatów z każdej z tych list do Państwowej Komisji Wyborczej, w sposób przez nią ustalony, za pośrednictwem sieci elektronicznego przesyłania danych, szczegóły tutaj:
http://pkw.gov.pl/g2/oryginal/2014_09/419f40ac26269ae09cc176b2c9c73303.pdf


Poprawienia wymaga także sposób liczenia głosów. Wiadomo bowiem, że nadal FAŁSZOWANE są podstawowe wyniki uzyskiwane w Obwodowych Komisjach Wyborczych. Wydaje się, że nie powinno być żadnych przeszkód dla audiowizualnej rejestracji wyborów i liczenia głosów w formie powszechnej publikacji nagrań "On Line" w sieci, a tymczasem, dla teoretycznego państwa, gdzie h., d. i kamieni kupa, jest to NIEMOŻLIWE. Potrafimy np. całodobowo obserwować życie bocianów w gnieździe, ale nie chcemy ujawniać przebiegu pracy komisji wyborczych ... Trudno będzie w tych warunkach mówić o uczciwości i rzetelności wyborów.  
.

czwartek, 20 listopada 2014

Wybory przegrała PKW?

Coraz ciekawiej rozwija się afera związana z Państwową Komisją Wyborczą. Wprawdzie wczoraj do dymisji podał się sekowany od dłuższego czasu przewodniczący PKW Kazimierz Czaplicki, ale problem pozostaje nadal.

http://cdn21.se.smcloud.net/t/photos/t/362148/sekretarz-pkw-kazimierz-czaplicki_21360689.jpg

Początkowo wydawało się, że główny problem to jak zwykle chęć manipulowania wynikami wyborczymi. Bo przecież najłatwiej wyciąć, lub podać rękę komuś, kto stoi na granicy magicznego t.zw. "minimalnego progu". W ten sposób np. "życie polityczne" zakończyła najstarsza partia polityczna jaką była PPS Ryszarda Bugaja, największy blok AWS Mariana Krzaklewskiego, a wielokrotnie "po tyłku" dostawało nielubiane PiS Jarosława Kaczyńskiego. Wszystkim zabrakło "coś tam, coś tam" do pełni szczęścia. 


Byli też beneficjenci "cudów nad urną". 0,3 % wystarczyło partii BBWR, aby w 1993 r. przecisnąć się do sejmu, po wyborach w 1995 r. prezydencki stolec ponownie wygrał Wałęsa, ale po kilku godzinach przeliczono głosy jeszcze raz i wygrał ... Kwaśniewski. Sprawdziło się też powiedzenie, że ważne kto liczy głosy, bo w 2005 r. głosy liczyło PiS i ... wygrał Lech Kaczyński, potem liczyło PO i siedmiokrotnie ... przegrał Jarosław Kaczyński. Obecnych wyników jeszcze nie ma, ale już wiadomo, że np. ok. 0,6 % zabrakło Nowej Prawicy do obsadzenia stołków samorządowych. Jeszcze większe dramaty rozgrywały się, i rozgrywają na t.zw. listach wyborczych. 


To wszystko sprawia, że raz na kilka lat Państwowa Komisja Wyborcza staje się kimś ważniejszym od Boga, bo rozdaje władzę. A co PKW robi w międzyczasie? Według nich samych ciężko pracują licząc i kontrolując to co inni już wcześniej policzyli i skontrolowali. Według innych robią tylko dobre wrażenie, chociaż ostatnio coraz gorsze. Na temat kwalifikacji trudno się wypowiadać, bo w składzie PKW są sami sędziowie z kwalifikacjami nabytymi w czasach PRL. Jak można się domyślać z ich wypowiedzi na statystykę i informatykę reagują jak świnia na grzmoty podczas burzy. 


Podobnie rzecz wygląda z powoływanymi Okręgowymi i Obwodowymi Komisjami Wyborczymi. Nie sposób bowiem wymagać od "znajomych króliczka", pochodzących nieraz z t.zw. okazjonalnej "łapanki", umiejętności wykwalifikowanego urzędnika. Jeszcze gorzej jest na wyższych stanowiskach. Wydaje się, że budowanie składu PKW wyłącznie w oparciu o sędziów mija się z celem. Brakuje bowiem ważnych głosów doradczych z zakresu informatyki, statystyki, organizacji i zarządzania, ekonomii, itp. 


Jak wiadomo jednak wzajemny brak zaufania uniemożliwia sprawne tworzenie różnych struktur organizacyjnych, a nie stać nas na powielanie każdych stanowisk według odpowiedniego klucza partyjnego. To wszystko razem sprawia, że Polska utrwala swój obraz teoretycznego państwa, które nie istnieje, a wszystko to razem to h.. d... i kamieni kupa. 
.

piątek, 14 listopada 2014

Każdy ma wolny wybór

http://mm.salon24.pl.s3.amazonaws.com/eb/11/eb11d266c0c7df97783fe7fbb6bbbfe7,2,0.png

Za kilkadziesiąt godzin "ciemny lud" wybierze sobie to co już wcześniej wybrali "znajomi króliczka". W niektórych okręgach, całkowicie opanowanych przez futrzane królestwo wyborów nie będzie, bo zabrakło króliczków, a inni się boją. W innych już teraz wiadomo kto wygra. Wiemy też kto przegra, bo jak zwykle będą to ci, którzy chcieliby pójść i zagłosować, ale nie na króliczków ... a innych nie ma, bo w pień wycięci. Po wyrywkowym przejrzeniu kandydatur króliczków i "masy wypełniającej" opada wszystko, łącznie z "ręcamy".  


Wiadomo też, że nasi nowi wybrańcy nie będą gorsi od ostatnio odkrytych trzech utalentowanych posłów podróżniczków, bo przecież kasa napędza wszystko i wszystkich, a "brukselkę" trzeba wycisnąć do końca, póki się daje. A w sprawie słynnych już posłów PiS jak zwykle rozczarowuje postawa dziennikarzy, polityków i marszałka sejmu. O tym ostatnim nie warto pisać, bo wygląda to na agonię polityczną przedłużaną do zakończenia wyborów. Ale o pozostałych zdań kilka. 


Otóż przedwczoraj odznaczony redaktor pan J. Żakowski najbliżej dotarł do sedna sprawy, i dzisiaj rano podzielił się ze swoimi wątpliwościami, co można odsłuchać tutaj:
http://audycje.tokfm.pl/audycja/120
należy kliknąć "Poranek". Z wywodem wypada się zgodzić. Podobnie wtórują inni dziennikarze, lekko ewoluując w swoich poglądach od całkowitego zakazu wyjazdów aż do akceptacji wyjazdów ważnych. Problem tylko w tym, że prawdopodobnie ważność wyjazdów będą ustalali ci sami ludzie, którzy dopuścili do powstania biura turystycznego w sejmie.  


Może więc prościej by było dociążyć obowiązkami (wyjazdami zagranicznymi) osoby odpowiedzialne za kontakty zagraniczne? Wśród egzotycznych wyjazdów wypomina się np. delegację marszałka Borusewicza do Afryki w celu obserwacji powstających tam procesów demokratycznych. Wyjazd jak najbardziej słuszny. Ale w ślad za nim pan marszałek powinien swoją nabytą wiedzą podzielić się z innymi, np. ... Irakijczykami, Afgańczykami, nie wspominając np. krajach Ameryki Środkowej. 


Nie chodzi zresztą o osoby na najwyższych stanowiskach w państwie, także posłowie, pracownicy resortu spraw zagranicznych, a nawet radni, powinni jeździć na wszelkie imprezy w egzotycznych krajach. Powinni, bo przecież nawet konferencja w Australii np. na temat "wpływu faz Księżyca na potencję Aborygenów" też jest promocją Polski! I to trzeba wbić do łbów naszych wybrańców - każda promocja Polski to potencjalna możliwość nawiązania kontaktów zagranicznych, pod warunkiem, że obowiązki te zostaną wypełnione rzetelnie, a ich efekt da się przeliczyć np. na konkretne międzynarodowe umowy handlowe. 


Trudno jednak uwierzyć, że te proste zadania leżą w zasięgu naszych wybrańców, skoro dopiero po siedmiu latach, dochowaliśmy się byłego premiera, który nauczył się chodzić krokiem normalnym, a nie gibanym, potrafi iść z ręką, a nawet dwoma w kieszeniach, nie pajacuje przed kamerami, i może nauczy się kilku języków europejskich. Może też dochowamy się marszałka sejmu, któremu wprawdzie nie udało się posiąść manier dyplomaty, ale może nie będzie już "ćwierkał, fejsował, i robił łaskę". 


Miejmy też nadzieję, że może nasz prezydent. który jeszcze jest na etapie zdobywania umiejętności oczyszczania butów z gówna przed wejściem do pałacu, i sadzania tyłka dopiero jak zaproszeni goście usiądą, wyewoluuje się przed kolejnymi wyborami. Z tą nadzieją zapraszam do wybrania się na spacer podczas niedzielnych wyborów. 


czwartek, 13 listopada 2014

Posły na rodzinnym full wypasie delegacyjnym

Nareszcie koalicja znalazła doskonały lajk przedwyborczy, czyli wyjazdy posłów za granicę. Temat doskonały, bo po pierwsze: udało się złapać na spalonym trzech wrogich posłów (swoich pewno, by nie tknęli), a po drugie: na kilka dni przed wyborami, można obiecywać wyborcom nawet największe bzdury – np., że: kara dosięgnie posłów, zostaną sprawdzone wszystkie wyjazdy, zmieni się regulamin, itp., itd. – bo przecież wiadomo, że po wyborach wszystko wróci do normy, i wszyscy poza podpadniętymi będą zadowoleni.

Najważniejsze więc głowy w państwie „nawijają nam makaron na uszy” sprężając się w powyższym temacie, albo – jak pan prezydent – ubolewając nad tym, że akurat podczas świąt państwowych, odbywają się tak silne akcje protestacyjne.

http://l3.yimg.com/bt/api/res/1.2/3wNZqvOCz8DRgocvAa7ubw--/YXBwaWQ9eW5ld3M7Zmk9aW5zZXQ7aD0yODk7cT04NTt3PTUxMg--/http://media.zenfs.com/en-GB/video/video.euronews.com/83a7c3fe81d949f92391fb2cce42a394
Nikt jednak nie zastanawia się nad sednem sprawy, no bo gdyby posłowie byli ostrożniejsi, a właściwie ich żony nie piły ” z gwinta” w tak żenujący sposób, to proceder kwitł by nadal, a winowajcom można by w zasadzie tylko nagwizdać do odbytu. Wiadomo przecież, że wyłudzanie pieniędzy jest także ulubionym zajęciem posłów unijnych, i funkcjonuje jako dodatek do apanaży.

Mamy więc, nie tylko w temacie wyjazdów posłów, dużo krzyku i dużo piany, która gdzieś powinna ujść. A gdzie? No właśnie, idealne są wszelkie publiczne zgromadzenia podczas których trzeba pierw narozrabiać, a potem można przed kamerami nawijać co się chce. A marsze niepodległości, a także majowe święta, i niektóre ważne rocznice idealnie się do tego nadają, stając się przez to coraz bardziej agresywnymi. I chociaż próbujemy dopatrywać się w nich aktów chuligaństwa, a nawet bandytyzmu, to nie da się ukryć, że walki z policją są jednak zawsze wyrazem protestu przeciw panującej władzy.

Bo jak tu nie protestować skoro władza przy każdej okazji śmieje się obywatelom w oczy demonstrując swoją pogardę, butę, ignorancję, i arogancję? Posłowie niewątpliwie popełnili czyny paskudne, ale przecież tak postępują od dziesiątków lat prawie wszyscy ich koledzy wyjeżdżający w delegacje. Marszałek sejmu, także przecież mający „sporo za uszami”, jak za komuny obiecuje wprawdzie jakieś audyty, powołanie stanowiska d.s. antykorupcji (?), a nawet utworzenie specjalnej komisji sejmowej (wiadomo kasa!), ale jest to musztarda po obiedzie, i to obiedzie nad wyraz sytym. Prezes PiS proponuje, aby posłów PO sprawdzali posłowie PiS, a posłów PiS posłowie PO. Prokuratura już rączki zaciera. I tak bicie piany nie ustaje. A tymczasem …

Nie ulega wątpliwości, że posłowie w kwestii wykonywanych zadań i obowiązków podlegają także przepisom … Kodeksu Pracy, a z nich wynika, że pracownik /poseł ma obowiązek rozliczenia się z delegacji, a więc i z pobranych zaliczek. Bez trudu można by więc znaleźć osobę (w ostateczności jest to przecież kasjerka wydająca pieniądze) odpowiedzialną za wyjazdy posłów, gdyby taka intencja była … Jednak, jak wynika z wypowiedzi marszałka, do chwili obecnej takiej potrzeby nie widziano … a więc trudno mówić o w pełni świadomym oszustwie – jak wstępnie ocenia to prokuratura – gdy zasadności wyjazdów i pobierania zaliczek nikt nie kontrolował.

Można zresztą mieć pewność, że zaraz po zakończeniu kampanii afera zostanie, jak wcześniej inne, szybko zamieciona po dywan, bo przecież nikt nie będzie kopać pod Ewą Kopacz, ani tym bardziej, pod … Bronisławem Komorowskim. Chwalenie się, że posłom grozi 8 lat kary pozbawienia wolności jest więc typową kiełbasą wyborczą. Posłom nic nie grozi, bo trudno mówić chociażby o wyłudzeniu (n.b. pieniądze zwrócili) jeżeli był to powszechnie akceptowany przez przełożonych proceder. Już teraz można przewidzieć, że po wyborach sprawa zostanie umorzona, chociażby ze względu na czyn o znikomej szkodliwości społecznej. :-D

Nie da się też sięgnąć do wcześniejszych o wiele bardziej ekscytujących publisię zagranicznych wojaży, np. marszałkini Grześkowiak, spędzającej większość czasu w ciepłych krajach, bo wszelkie świadczenia pracownicze ulegają przedawnieniu po 3 latach. A przecież można było inaczej. Jak wynika z definicji systemu panującego w Polsce, jest on oparty na trójpodziale władzy, zakładającym m.in. … wzajemną kontrolę!!! Nic złego by się nie stało, gdyby prawidłowość pobierania zaliczek skontrolowała np. władza sądownicza w postaci przedstawicieli Trybunału Stanu, lub władza wykonawcza jaką jest pan prezydent, pani premier i prokurator generalny.

Zastanawia też to, że do tej pory nie tylko stosownych czynności nie podjęły NIK, lub CBŚ, będące rzekomo niezależnymi organami kontrolnymi, ale nawet żaden z naszych „wybrańców narodu” nie ujawnił karalnego procederu. Czyżby nie było w parlamencie tych „co pierwsi mogą rzucić kamieniem? Widać nadal obowiązuje reguła: „co wolno wojewodzie …” A skoro tak, to i nie ma się co dziwić, że zdeterminowany naród szukając sprawiedliwości społecznej rzuca kamieniami na ulicach. ;)


Z ostatniej chwili:

Także pani Ewa Kopacz, była marszałek sejmu, nagabywana w temacie "posłów podróżników" odżegnała się od afery, stwierdzając, że posłowie to  dorosłe osoby i dpowiadają za siebie. Oczywiście prowadząca wywiad nie dopytała czy w takim razie pomiędzy marszałkiem sejmu a "osobą dorosłą" są jeszcze jacyś "pośrednicy", czy może jest to zwykły sklep samoobsługowy, gdzie bierze się kasiorę na podstawie fikcyjnych zaświadczeń?
 

.

poniedziałek, 3 listopada 2014

Piękna nasza Polska cała ... tylko po co?

Wypiękniała nam ta "nasza" Polska, mamy autostrady, lotniska, i stadiony, które próbują jakoś zarabiać na siebie. Jeszcze lepiej na siebie zarabiają wykonawcy i pośrednicy tego dobra wszelakiego roztaczającego się przed nami. Nawet sławne "Pierdolino" (tu akurat po wypadku) 

http://cdn.nowiny.pl/im/v1/news-900-widen-wm/2014/10/18/103704_1413626165_47031800.jpg
zaczęło jeździć po specjalnie zmienionych torach, które tak jak kiedyś w Rosji za cara, tak i teraz mają szersze na ch.. rozstawienia. Tu młodszym warto przypomnieć starą anegdotę. Otóż, gdy w carskiej Rosji zaczęto budować kolej żelazną urzędnik za to odpowiedzialny zapytał cara, czy budować tory kolejowe takie jak na całym świecie, czy szersze? Na co car, zajęty swoimi sprawami, odburknął: "Szersze! Na chuj!?" I tak w Rosji powstały tory kolejowe dostosowane do szerszego o kilkanaście centymetrów rozstawu osi. 


Ta anegdota niestety pasuje także do obecnej sytuacji Polski. Bo na co nam piękna odpicowana Polska, jeszcze piękniejsze miasta, odmalowane (a gdzieniegdzie nawet wyremontowane) kamienice, pałace i wystawne urzędy, nowe limuzyny dla każdego nowego kacyka partyjnego, a nawet kilkanaście mostów postawionych nie w poprzek, a wzdłuż rzeki (!), to jeden z nich:
http://forum.gazeta.pl/forum/w,72,118903054,118903054,Most_Redzinski_najdluzy_most_wzdluz_rzeki.html
czy wypasione w barierki i uszlachetniony bruk setki dróg rowerowych prowadzących "znikąd do nikąd"? 


http://wiadomoscirudzkie.pl/uploads/gallery/1369389285_L7W.jpg
Po co nam to wszystko, po co ten tani blichtr, skoro z tego wypiękniałego, ale wrogiego kraju nadal ludzie uciekają?  


Płynące z UE miliardy Euro marnotrawione są i zamieniane na łapówki, i nieuczciwe zyski wykonawców. Minister Finansów pytany o to co robić z tymi dotacjami, niezmiennie odpowiada: Szybko wydać, obojętnie na co! Z drugiej strony odbierane są środki pomocy dla najbiedniejszych, starych, schorowanych, i skrzywdzonych przez życie. Inwestuje się w infrastrukturę zupełnie niepotrzebną w danej chwili i sytuacji. Brak łóżek szpitalnych i domów opieki społecznej. Za stan szpitalnictwa psychiatrycznego do więzienia powinni iść dotychczasowi zarządcy. 


http://broker.asari.pl/wp-content/uploads/2012/10/szpital-psychiatryczny-w-otwocku-460x345.jpg
Brak także tanich mieszkań socjalnych. Na szczęście są jeszcze wybudowane nowe, nikomu niepotrzebne wiadukty i mosty. To ważne, bo jak zima będzie ciepła to chociaż pod tymi mostami zamieszkają obywatele pięknej Polski. Ale co tam, niedługo wybory ...
.