Najważniejsze więc głowy w państwie „nawijają nam makaron na uszy” sprężając się w powyższym temacie, albo – jak pan prezydent – ubolewając nad tym, że akurat podczas świąt państwowych, odbywają się tak silne akcje protestacyjne.
http://l3.yimg.com/bt/api/res/1.2/3wNZqvOCz8DRgocvAa7ubw--/YXBwaWQ9eW5ld3M7Zmk9aW5zZXQ7aD0yODk7cT04NTt3PTUxMg--/http://media.zenfs.com/en-GB/video/video.euronews.com/83a7c3fe81d949f92391fb2cce42a394
Nikt jednak nie zastanawia się nad sednem sprawy, no bo gdyby posłowie byli ostrożniejsi, a właściwie ich żony nie piły ” z gwinta” w tak żenujący sposób, to proceder kwitł by nadal, a winowajcom można by w zasadzie tylko nagwizdać do odbytu. Wiadomo przecież, że wyłudzanie pieniędzy jest także ulubionym zajęciem posłów unijnych, i funkcjonuje jako dodatek do apanaży.Mamy więc, nie tylko w temacie wyjazdów posłów, dużo krzyku i dużo piany, która gdzieś powinna ujść. A gdzie? No właśnie, idealne są wszelkie publiczne zgromadzenia podczas których trzeba pierw narozrabiać, a potem można przed kamerami nawijać co się chce. A marsze niepodległości, a także majowe święta, i niektóre ważne rocznice idealnie się do tego nadają, stając się przez to coraz bardziej agresywnymi. I chociaż próbujemy dopatrywać się w nich aktów chuligaństwa, a nawet bandytyzmu, to nie da się ukryć, że walki z policją są jednak zawsze wyrazem protestu przeciw panującej władzy.
Bo jak tu nie protestować skoro władza przy każdej okazji śmieje się obywatelom w oczy demonstrując swoją pogardę, butę, ignorancję, i arogancję? Posłowie niewątpliwie popełnili czyny paskudne, ale przecież tak postępują od dziesiątków lat prawie wszyscy ich koledzy wyjeżdżający w delegacje. Marszałek sejmu, także przecież mający „sporo za uszami”, jak za komuny obiecuje wprawdzie jakieś audyty, powołanie stanowiska d.s. antykorupcji (?), a nawet utworzenie specjalnej komisji sejmowej (wiadomo kasa!), ale jest to musztarda po obiedzie, i to obiedzie nad wyraz sytym. Prezes PiS proponuje, aby posłów PO sprawdzali posłowie PiS, a posłów PiS posłowie PO. Prokuratura już rączki zaciera. I tak bicie piany nie ustaje. A tymczasem …
Nie ulega wątpliwości, że posłowie w kwestii wykonywanych zadań i obowiązków podlegają także przepisom … Kodeksu Pracy, a z nich wynika, że pracownik /poseł ma obowiązek rozliczenia się z delegacji, a więc i z pobranych zaliczek. Bez trudu można by więc znaleźć osobę (w ostateczności jest to przecież kasjerka wydająca pieniądze) odpowiedzialną za wyjazdy posłów, gdyby taka intencja była … Jednak, jak wynika z wypowiedzi marszałka, do chwili obecnej takiej potrzeby nie widziano … a więc trudno mówić o w pełni świadomym oszustwie – jak wstępnie ocenia to prokuratura – gdy zasadności wyjazdów i pobierania zaliczek nikt nie kontrolował.
Można zresztą mieć pewność, że zaraz po zakończeniu kampanii afera zostanie, jak wcześniej inne, szybko zamieciona po dywan, bo przecież nikt nie będzie kopać pod Ewą Kopacz, ani tym bardziej, pod … Bronisławem Komorowskim. Chwalenie się, że posłom grozi 8 lat kary pozbawienia wolności jest więc typową kiełbasą wyborczą. Posłom nic nie grozi, bo trudno mówić chociażby o wyłudzeniu (n.b. pieniądze zwrócili) jeżeli był to powszechnie akceptowany przez przełożonych proceder. Już teraz można przewidzieć, że po wyborach sprawa zostanie umorzona, chociażby ze względu na czyn o znikomej szkodliwości społecznej. :-D
Nie da się też sięgnąć do wcześniejszych o wiele bardziej ekscytujących publisię zagranicznych wojaży, np. marszałkini Grześkowiak, spędzającej większość czasu w ciepłych krajach, bo wszelkie świadczenia pracownicze ulegają przedawnieniu po 3 latach. A przecież można było inaczej. Jak wynika z definicji systemu panującego w Polsce, jest on oparty na trójpodziale władzy, zakładającym m.in. … wzajemną kontrolę!!! Nic złego by się nie stało, gdyby prawidłowość pobierania zaliczek skontrolowała np. władza sądownicza w postaci przedstawicieli Trybunału Stanu, lub władza wykonawcza jaką jest pan prezydent, pani premier i prokurator generalny.
Zastanawia też to, że do tej pory nie tylko stosownych czynności nie podjęły NIK, lub CBŚ, będące rzekomo niezależnymi organami kontrolnymi, ale nawet żaden z naszych „wybrańców narodu” nie ujawnił karalnego procederu. Czyżby nie było w parlamencie tych „co pierwsi mogą rzucić kamieniem? Widać nadal obowiązuje reguła: „co wolno wojewodzie …” A skoro tak, to i nie ma się co dziwić, że zdeterminowany naród szukając sprawiedliwości społecznej rzuca kamieniami na ulicach. ;)
Z ostatniej chwili:
Także pani Ewa Kopacz, była marszałek sejmu, nagabywana w temacie "posłów podróżników" odżegnała się od afery, stwierdzając, że posłowie to dorosłe osoby i dpowiadają za siebie. Oczywiście prowadząca wywiad nie dopytała czy w takim razie pomiędzy marszałkiem sejmu a "osobą dorosłą" są jeszcze jacyś "pośrednicy", czy może jest to zwykły sklep samoobsługowy, gdzie bierze się kasiorę na podstawie fikcyjnych zaświadczeń?
.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz