piątek, 14 listopada 2014

Każdy ma wolny wybór

http://mm.salon24.pl.s3.amazonaws.com/eb/11/eb11d266c0c7df97783fe7fbb6bbbfe7,2,0.png

Za kilkadziesiąt godzin "ciemny lud" wybierze sobie to co już wcześniej wybrali "znajomi króliczka". W niektórych okręgach, całkowicie opanowanych przez futrzane królestwo wyborów nie będzie, bo zabrakło króliczków, a inni się boją. W innych już teraz wiadomo kto wygra. Wiemy też kto przegra, bo jak zwykle będą to ci, którzy chcieliby pójść i zagłosować, ale nie na króliczków ... a innych nie ma, bo w pień wycięci. Po wyrywkowym przejrzeniu kandydatur króliczków i "masy wypełniającej" opada wszystko, łącznie z "ręcamy".  


Wiadomo też, że nasi nowi wybrańcy nie będą gorsi od ostatnio odkrytych trzech utalentowanych posłów podróżniczków, bo przecież kasa napędza wszystko i wszystkich, a "brukselkę" trzeba wycisnąć do końca, póki się daje. A w sprawie słynnych już posłów PiS jak zwykle rozczarowuje postawa dziennikarzy, polityków i marszałka sejmu. O tym ostatnim nie warto pisać, bo wygląda to na agonię polityczną przedłużaną do zakończenia wyborów. Ale o pozostałych zdań kilka. 


Otóż przedwczoraj odznaczony redaktor pan J. Żakowski najbliżej dotarł do sedna sprawy, i dzisiaj rano podzielił się ze swoimi wątpliwościami, co można odsłuchać tutaj:
http://audycje.tokfm.pl/audycja/120
należy kliknąć "Poranek". Z wywodem wypada się zgodzić. Podobnie wtórują inni dziennikarze, lekko ewoluując w swoich poglądach od całkowitego zakazu wyjazdów aż do akceptacji wyjazdów ważnych. Problem tylko w tym, że prawdopodobnie ważność wyjazdów będą ustalali ci sami ludzie, którzy dopuścili do powstania biura turystycznego w sejmie.  


Może więc prościej by było dociążyć obowiązkami (wyjazdami zagranicznymi) osoby odpowiedzialne za kontakty zagraniczne? Wśród egzotycznych wyjazdów wypomina się np. delegację marszałka Borusewicza do Afryki w celu obserwacji powstających tam procesów demokratycznych. Wyjazd jak najbardziej słuszny. Ale w ślad za nim pan marszałek powinien swoją nabytą wiedzą podzielić się z innymi, np. ... Irakijczykami, Afgańczykami, nie wspominając np. krajach Ameryki Środkowej. 


Nie chodzi zresztą o osoby na najwyższych stanowiskach w państwie, także posłowie, pracownicy resortu spraw zagranicznych, a nawet radni, powinni jeździć na wszelkie imprezy w egzotycznych krajach. Powinni, bo przecież nawet konferencja w Australii np. na temat "wpływu faz Księżyca na potencję Aborygenów" też jest promocją Polski! I to trzeba wbić do łbów naszych wybrańców - każda promocja Polski to potencjalna możliwość nawiązania kontaktów zagranicznych, pod warunkiem, że obowiązki te zostaną wypełnione rzetelnie, a ich efekt da się przeliczyć np. na konkretne międzynarodowe umowy handlowe. 


Trudno jednak uwierzyć, że te proste zadania leżą w zasięgu naszych wybrańców, skoro dopiero po siedmiu latach, dochowaliśmy się byłego premiera, który nauczył się chodzić krokiem normalnym, a nie gibanym, potrafi iść z ręką, a nawet dwoma w kieszeniach, nie pajacuje przed kamerami, i może nauczy się kilku języków europejskich. Może też dochowamy się marszałka sejmu, któremu wprawdzie nie udało się posiąść manier dyplomaty, ale może nie będzie już "ćwierkał, fejsował, i robił łaskę". 


Miejmy też nadzieję, że może nasz prezydent. który jeszcze jest na etapie zdobywania umiejętności oczyszczania butów z gówna przed wejściem do pałacu, i sadzania tyłka dopiero jak zaproszeni goście usiądą, wyewoluuje się przed kolejnymi wyborami. Z tą nadzieją zapraszam do wybrania się na spacer podczas niedzielnych wyborów. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz