https://encrypted-tbn3.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcRYtc0EZqBHTlN6E9pj6XbFgjtoodAW3DBPJvnwsjyd4CCJvLuQ
W podłódzkim Makowie petent, niezadowolony z obsługi pracownic lokalnego MOPS-u, podpalił dwie urzędniczki. Dla pewności uciekając z płonącego pomieszczenia przytrzymał drzwi, aby jego ofiary nie mogły uciec. Nie uciekły. Zginęły. Prawie w tym samym czasie, w innym miejscu, inny MOPS, spowodował odebranie sześciorga dzieci nieobecnym w domu rodzicom. W obu przypadkach głównym motywem były niewłaściwe relacje pomiędzy urzędnikami państwowymi, pracownikami MOPS, i podsądnymi /podopiecznymi. Bliższych szczegółów jednak nie znamy i chyba nie poznamy.
Przyjęło się tymczasem, że „upierścienione” (czyt. obwieszone złotem) urzędniczki, załatwiają sprawy z za biurka, nawet nie ruszając swoich opasłych dolnych części pleców. Podejmują decyzje pochopne, nieprzemyślane, i świadczące o braku kompetencji, a za wszystko i tak płaci podatnik. Z wstępnych ustaleń wynika, że schorowany psychicznie 62-latek podpalił urzędniczki, bo prawdopodobnie oczekiwał skierowania go do Domu Opieki Społecznej. To jeszcze można usprawiedliwić, bo może petenta nie było stać na łapówki, albo po prostu teoretyczne państwo Tuska zrobiło z niego szkodliwego wariata.
Drugi przypadek jest jednak poważniejszy. Decyzją MOPS i sądu odebrano dzieci, ponieważ rodzice … byli zapracowani wykańczaniem budowanego przez siebie nowego domu. Jak by tego było mało, sześcioro rodzeństwa rozdzielono. Wydaje się, że w ten sposób teoretyczne państwo konsekwentnie wychowuje sobie armię obywateli, którzy nie będą mieli skrupułów w ocenie tego, kogo i za co podpalać. No cóż: Polacy! Nic się nie stało! To przecież się dzieje na okrągło.
I chociaż nadal nie wiemy co się stało w obu dramatycznych przypadkach to władza już wie. Władza uchwali nowe przepisy, oddzieli się kolejnymi kordonami od ludu, wprowadzi też: karty trudnych petentów, karty chipowe, specjalne bramki, monitoring, itp. bajery. Tym, że na to pójdą środki przeznaczone na pomoc ubogim nikt się już nie przejmuje …. No cóż w PRL władza jednak mniej się bała gniewu ludu … może dlatego, że tamten lud tak naprawdę nie miał o co się gniewać, wszyscy mieli mieszkania, pracę, pieniądze, tylko wódka i zagrycha była co chwila droższa … ;) :) :-D
O wiele prostsza jest natomiast druga sytuacja, gdzie władza, a właściwie podległe jej sądy (!) zdecydowały o odebraniu dzieci rodzicom. Tutaj nic nie trzeba zmieniać, rodzice przecież nie będą podpalali sadów … na razie.
.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz